Często myślę o tym jak wyglądała opieka nad dzidziolami za czasów mojej mamy albo babci.
Maskra nr 1- pranie tetrowych pieluch we Frani.
Nawet moja przyjaciółka jeszcze kilka lat temu zakrzyczana przez swoją mamę prała te tetry i nie wiadomo dlaczego-musiała zdobyć do nich rzeczona Franię. Po 2 tygodniach nie wytrzymała, pokłóciła się z rodzicielką i postawiła na pampersa-najlepszy wynalazek na świecie.
Masakra nr2- nic do jedzenie.
Ni mleka zastępczego, ni słoiczków- NIC tylko własny pomysł i ekologia.
Masakra nr3-brak aparatów cyfrowych.
Nie wyobrażam sobie tysięcy szpulek aby zrobić TO jedyne zdjęcie.
Dziś po 100 ujęciu udało mi się zrobić TO zdjęcie.
Mój Pan Dzidziol
14 komentarzy:
Masakra 4 brak podgrzewaczy, laktatorów,
Masakra 5 termometry do dupki przez 3 minuty
Masakra 6 - rzeźnickie porody
- brak Usg i wcześniejszej znajomości płci:)
- sale w szpitalu po 20 osób
Masakra 7 - SZKLANE butelki
Masakra 8 - super wózki
Masakra 9 - Kaszki gotowane i przypalane
Masakra 10 - często brak własnego mieszkania
I co tam jeszcze?
Biedne nasze Mamy były:)
:)oj działo się u Ciebie :) A Pan dzidziol Boski!!!!!!
Mały jest uroczy.
Dla mnie najlepszym wynalazkiem jest pralka automatyczna. Reszty mogę nie znać, bo dziecię rodziłam 10 lat temu
Masakra 11 - nikt nic nie wiedział (bo skąd miał wiedzieć ktoś coś) o fotelikach samochodowych
Masakra 12 - zapinanie tetrówek na agrafki (teściowa z sentymentem przechowuje takie duże po swoim przychówku), na początku to jak cię mogę, ale później jak się dziecina zaczynała wiercić i kręcić, ech, adrenalino!
Masakra 13 - brak tak zwanych bodziaków (chylę czoła przed tym, kto je wymyślił)
Właśnie napisałam na Belgowie w kwestii oczu :) Buziaki! M.
Cześć Hanulka! Nie wyobrażam sobie tego wszystkiego i choć wiele się zmieniło, to jedyna rzecz, która w Polsce wciąż czasem stanowi kopię PRL to szpitale i porody.
Dzidziol jest po prostu najsłodszy na świecie. Wiesz, patrząc na jego zdjęcia, czasem myślę, że może już czas na pierwsze maleństwo... Tylko to taka trudna decyzja:)
Buziole!
oj tych masakr było sporo, aż strach się bać...;)
fajny blog, będę zaglądać. :)
pewnie za 20 lat, nasze dzieci powiedzą, ale była masakra :)
Raszko jak zwykle oszałamiający, rośnie Ci prawdziwy łamacz damskich serc!
całusy dla Was!
Hej Hanuś :*. A wyobraź sobie, że przeszłam te męki z "Franią" w roli głównej i dziękowałam, że ją mam a nie muszę już prać na tarze. Jak patrzę na wszystkie wymienione przez Ciebie i koleżanki punkty to ja na wszystkie się załapałam prawie 20 lat temu. Pampersy są super, ale moja córka miała uczulenie na swój mocz i pampersów nie mogłam używać. Raszko w kapelutku uroczy. Pozdrawiam :) (a jak tam oczęta Twoje Hanuś?)
oj dramat był, Haneczko, dramat...
dobrze,z e my już w tych czasach.
A Królewicz jest boski!
:D Weź,jak nakładam tetrówkę* Julowi, to męczę się 10 minut, co by Go w to zapetłać, po czym po 2 minutach już usiurany!
*raz na jakiś czas bawimy się w wietrzenie tyłasa:D
Ahh jak wspomnie dziecinstwo i opowiesci mamy :))) Fajny poscisk Haniu :) Sciskam :*
teraz matki ekolożki, powracają do starych patentów: pieluchy wielorazowe, piorą w łupinach orzecha i takie tam. a i słyszałam , że lego są niepotrzebne, bo zabawa patyczkami bardziej kreatywna...
...a ja piorę pieluchy (nowoczesne) i je uwielbiam :) masakra to dla mnie pampersy.
Pozdrawiamy mama Ola i syn Kaj
My rodzące w czasach prehistorycznych nie wiedziałyśmy, że można inaczej. A raczej nie było nas stać bo w Pewexie było wszystko. Dałyśmy radę, prałyśmy te obs...pieluchy i na dodatek gotowały w garze z mydlinami, żeby były białe i septyczne, za to przestawały fajdać w pieluchy przed 2 rokiem. Zupka, co dzień inna i zdrowa, bo z własnych warzyw hodowanych bez chemii, mleko "niebieskie" w proszku, a potem od krowy. I żyją! Zdjęcia cykało się Smieną, a potem w domu własnym sumptem wywoływało, bo taniej,dziś to Kanada...Śliczny Twój maluszek:)
Prześlij komentarz