Blog ten jest pamiętnikiem historii narodzin mojego syna.
O Raphaela walczyłam 10 lat.
Przeszłam kilka operacji, 3 zabiegi in vitro.
Trzeci zabieg dał Nam syna.
Oto nasza historia.

środa, 31 sierpnia 2011

Miesięcznica



Dyskusje z pluszorami.

Dziś kończysz 1 miesiąc życia.
Jesteś już całkiem sporym kawałkiem chłopa.
Powolutku wycofujemy z Twojej szafy ciuchy w rozmiarze 0-1m.
Uwielbiam Cię ubierać.
I pomyśleć że jak byłam trochę większa niż Ty, to nie lubiłam bawić się lalkami.
Aaa i strasznie Ci dziękuję, że przez ten cały miesiąc byłeś tak bardzo grzeczny.
Buziolki w nosek kochanie i najlepszego.








poniedziałek, 22 sierpnia 2011

SuperWomen Babcia i Prababcia



Patrząc na Ciebie, kiedy zostajesz obściskiwany i obcałowywany przez Kobiety, które obok mnie będą stanowić filar Twojego świata, przypominam sobie swoja Babcię.

Moja Babcia, została BabcioMamą w wieku 60 kilku lat. Z roli Babci, która miała pomóc w opiece nad urwisem, stała się w wieku moich 6 lat-całym moim światem.

Widzę teraz ile czasu, cierpliwości, morza chęci, należy dać dziecku aby było szczęśliwe.

Moja Babcia, to wspomnienia całodniowych wypadów do Parku Kasprowicza,
to chodzenie za rękę po wszystkich jakie tylko możliwe kółkach zainteresowań.
To kibicowanie podczas moich występów, to poczucie, ze jestem najważniejsza na świecie.

Tyle pracy, tyle cierpliwości i tyle miłości.
Bardzo bym chciała abym choć cząstkę tego co ja otrzymałam, potrafiłam przekazać Tobie.

środa, 17 sierpnia 2011

Pocałuj Żabkę



Grunt to dogadanie się.
Dwa kwiki-znaczy Prince się przebudza, trzeba lecieć i się obciągać plus nastawiać dodatkową butlę.
Marszczenie i syrki pod siebie z szybkim wykopem-idzie Pan Kupa.
Przy zmianie pieluchy, naprężenie-...ALARM...-kto nie zdąży zakryć klejnotów- zostanie olany.






Raphael 17 dzień

niedziela, 7 sierpnia 2011

Mój pierwszy raz.



Właśnie minęło 7 dni odkąd jesteś z Nami.
Wszystko w tym tygodniu działo się pierwszy raz.
Pierwszy raz występowałam w cyrku, zwanym oddziałem położniczym,
pierwszy raz urodziliśmy syna.
Pierwszy raz otworzyłeś oczy i popatrzyłeś na Nas.
Pierwszy raz dowiedziałam się, co to znaczy patrzeć na własne dziecko.
Pierwszy raz jechałeś samochodem i pierwszy raz spacerowałeś z Padre.

Ten pierwszy raz będzie Nam towarzyszył przez najbliższe miesiące i lata.

Dziękuję.








piątek, 5 sierpnia 2011

ZIEWANKO

4 dzień.
My nadal w szpitalu, ale wreszcie przybierasz na wadze.
Może jutro zobaczysz wreszcie swoje pieski.
Poziewaj teraz dla nas bo nocka długa.





Buziolki

środa, 3 sierpnia 2011

PORÓD- oparty na faktach w dodatku autentycznych. Post baaaardzo długi o parciu na kupę.




NAJWPRZÓD DZIĘKUJEMY wszystkim ZA TAK CUDOWNE ŻYCZENIA I GRATULACJE.
JESTEŚCIE CUDOWNI
BUZIOLKI I JESZCZE RAZ DZIĘKUJEMY

A teraz, a teraz będzie długo, nudno i tematycznie.

Na wstępie chciałam powiedzieć mojemu Synowi, aby tego wpisu nigdy nie czytał.
Po wtóre to mój blog i opisane w nim doznania są moje.
Proszę mi tu nie pitu pitu w komentarzach-że zapomnę albo, że ktoś rodził 5 minut.
Ja w takie rzeczy nie wierzę.
Uważam, iż jest to spisek Kobiet, przeciwko Kobietom.

No tak to już mamy, że jakoś faceci w chwilach strasznych są w stanie się dogadać
i uprzedzić nawzajem o niebezpieczeństwie.
Baby natomiast-baba drugiej babie nie powie, bo co tamta będzie miała lepiej.
No po fakcie to powie, ale przed- niby po co straszyć.
Więc ten wpis jest po to, że ja mówię.
A i tak każdy zrobi jak chce.

H2O se chlupnęło w domu w piątek rano.
Miałam czuja, że to to, bo trudno przeoczyć jak na trzeźwo rano, robisz siku na środku pokoju.
Po przyjeździe do szpitala, oznajmiono mi, że się mylę.
Że to nie wody jeno moja fantazja. Podłączono do aparatur, sprawdzono tętno dziecka, mój gine odesłał mnie ze szpitala na prywatne badanie usg, powtarzając że nic się nie dzieje, wracam do domu.
Przejechałam ten kawałek do jego gabinetu w samochodzie i na odcinku 5 metrów znów chlup.
Kot mówi-nie wycieraj będzie dowód ze chlapiesz.
Ja jak zwykle luzik.
Wchodzę do gabinetu, Dr swoje do KOta, ja się rozbieram włażę na fotel i chlup po raz trzeci.
ooooo- lekarz wreszcie uwierzył.
No ale zrobił badanko i stwierdził, że cesarka nie-bo ja jestem duża baba a dziecię ma dopiero 3 kg więc po co, skoro i tak będzie jakieś znieczulonko.
I ja durna się na to nabrałam.

Oczywiście pojechałam nazad do szpitala, gdzie wsadzili mnie na wyrko i przez najbliższe 5 godzin tak siedziałam oglądając konie za oknem.
Jakoś udało mi się uzyskać informacje, ze poród może być
dziś, jutro, w środę, za tydzień lub dwa. Nikt nic nie wiem.
Ja luzik.

Piątek se przesiedział z bolącym zębem na pryczy szpitalnej.
W sobotę se przesiedziałam z nadal bolącym coraz bardziej zębem.
Dla odpoczynku łykałam DOZWOLONE tabletki przeciwbólowe i tak do godziny z około 24.00

Bo o 24 ząb mnie nagle przestał boleć, za to zaczęłam odczuwać małe bóle menstruacyjne.
Co to jest-wyjaśnienie dla facetów, jakby jakiś facet jednak czytał-to taki ból co zaczyna się w plecach w okolicach kości ogonowej i przełazi bokiem do przodu na brzuch.
Nie bolesne, raczej upierdliwe.

No to ja, pomna tego, ze chyba jednak za tydzień albo dwa, a nie teraz
-Luzik se siedzę,
ale główkuje, że może skoro mam net to choć poczytam sobie jak taki poród w etapach ma wyglądać.
W necie natrafiłam na stronę, nie pamiętam jaką, gdzie tak mniej więcej opisywano te skurcze, sposoby oddechu, etapy oczyszczania się organizmu.
Dla wyjaśnienia podaje, iż ja chciałam już kilka miesięcy temu iść jak człowiek, gdzieś na douczenie, kurs jakiś o tych oddechach albo czymś tam jeszcze, ale mój gine powiedział- po co, przecież albo będzie Pani spała, albo dam Pani zastrzyk więc nic Pani nie musi.
Jak nie ma różnicy, to po co przepłacać.

Dobra siedzę, bóle menstruacyjne jakoś większe, ja czytam.
Czytam i łażę co rusz do wychodka.
Pani obok, już tak koło 5 rano nie wytrzymała i stwierdziła, ze powinnam zawołać pielęgniarkę.

Ja-luzik i spokój-ale po coooo? Przecież to i tak nic nie zmieni.

Sąsiadka miała jednak widocznie mnie już totalne dość, bo sama chwyciła za guzik i ją zawołała.
Przyszła, za chwile przywiozła urządzenie do podsłuchu, podłączyła i poszła.
Ja leże i patrze na wykresik.
I jak liczby idą poniżej 3 to zaraz ja ból, jak powyżej 90 to większy ból.
Ale ja spoko, czyli luuuuzik.
Taki normalny jak w pierwszy dzień wiadomo czego.

Wykres jest górzasto doliniasty, położna zaprasza mnie na salę tortur bo chce sprawdzić ile to tam się powiększyło.
chmmm 2 cm.
Pytam się to dużo, mało, rodzę co jest.
Nie jeszcze nie , ale może chce Pani zostać na operacyjnym
Ja, jak wyżej luzik-ale po co?
pytam grzecznie i oświadczam, że ja wracam do swojego pokoju

Z pokoju zabrano mnie jednak po 2 minutach.

Wychodząc, chyciłam za książkę Cobena Krótka Piłka-polecam, no bo co ja będę na tej sali tak sama w nudach leżeć-poczytam se chociaż.
Na szczęście w ostatniej chwili stwierdziłam, że chyba jednak przesadziłabym i książkę odłożyłam.

Leże se na sali operacyjnej, znów podsłuch podłączony, pielęgniarka mnie pyta, czy chcę zadzwonić po męża.
No to co? rodzę??? się podpytuje.
Pielęgniarka, że nie i nie wie kiedy.
Patrze na zegar 5.50

No to nie będę budzić Kota, przecież jak go zbudzę przed 6 a urodzę o 20 to on mi na zawał zejdzie, albo więcej długopisów dokupi.

Czekam
6.10- zaczynam myśleć, że coś może jest nie halo.
Coś mnie boli więcej, ale świeżo nabyte wiadomości z netu nakazują mi głęboko oddychać.
Pomaga, jak się głęboko oddycha i nie rusza, to jak boli bardziej to boli mniej-zrozumiale pisze chyba.

Podnoszę łeb 6.15-eee co On będzie spał a ja bez książki się nudzę na sali porodowej- dzwonie.
6.30 Kot w drodze, o dziwo bez paniki.

Ja luzik i dalsza obserwacja wykresów plus ćwiczonko oddechów.

7.15 przyjechał Kot.
Ja luzik, ale przecież głupio tak leżeć, więc trochę bardziej marszczę się teatralnie i dodaje pojękiwania plus ściskanie ręki Kota.
Niech chłop widzi jak ja cierpię strasznie.

Około 7.30 o kurwa mać jak przyszedł pierwszy skurcz, to już nic teatralnego nie musiałam udawać.
Pielęgniarka zagląda, a tam 9 cm.

Pada pytanie- czy czuję że chce rodzic?
Jak się kurde czuje, że chce się rodzic, co to za pytanie. Ja chce rodzic od 10 lat, ale chyba to nie o to chodzi.

No czy czuje, ze chce przeć, tak za przeproszeniem, robić kupkę.
Nie chce robić żadnej kupki.

Ale kupkę waginą.
No ocipieli, jak się kurde robi kupkę waginą- debile, ale Kot obok, 9 cm robi na mnie wrażenie więc mówię -chcę.

Kontem oka przy przeprowadzce na fotel rodny widzę białe gumofilce
Ja pierdziele gdzie ja jestem, tu potem ktoś ze szlauchem wchodzi w tych gumiakach i tak się sprząta tą salę?

Kolejny skurcz oddala temat gumiaków w niepamięć.
Mi się zawsze wydawało, że to boli tak przewlekle, ciągle.
A to jest tak, że czujesz totalny ból w podbrzuszu, który trwa około minutki a potem jak trwał tak momentalnie znika i cisza na morzu.
tak pi razy drzwi minuta dla masochisty i minuta spokoju.

Przy drugim skurczy w umyśle dojrzewa mi myśl, że luzik się skończył i niech ja już się nie wygłupiam z tym byciem damą, no więc jak rozdarłam mordę tak darłam ją przez kolejnych 30 minut.
No z tymi przerwami na bezdarcie oczywiście.
Bo w tych przerwach wszystkich przepraszałam, za darcie.

Kota ustawiłam za fotelem nakazując nie ruszanie i nie oglądanie szczegółów widowiska.

Ale okazało się, że dwie położne nie mogę mnie utrzymać na miejscu jak przychodzi chwila dla masochisty więc Kota ustawiły aby trzymał mi nogi.
Pokopałam Kota.

Zaczęłam wrzeszczeć o to obiecane, nawet kilka godzin wcześniej znieczulenie.
Położne, że za późno. Zresztą mój lekarz im powiedział ze nie trzeba.
Więc drę japę na położne, aby mi odpowiedziały ile dzieci ten cwaniak urodził że piiiiiiii takie głupoty.
One w śmiech, ja w objęciach masochizmu.

Kot z położną nadal trzymają nogi, mi do krzyku dochodzi skręt tułowia.
Położna pomiędzy kolanami ciągle nadaje komendy - przeć jak na kupę.
Mój mózg zamiera.

Wchodzi lekarz. Mój szczątkowy mózg lekko się uspokaja, że może jak On wchodzi to koniec jest bliski.
Niestety, kiedy widzę, że nakłada białe gumiaki wiem, że już po mnie.

Siada, każe przeć ciągle-bo jak nie ciągle-czyli przez 1 minute na bezdechu to dziecko się cofa.
Jakie kurcze cofa.
Wchodzi skurcz, ja pre na gówno ciągle.

Wchodzi relaks, ja oznajmiam, że STOP ja mam dość ja chce stad iść, proszę mnie wypuścić.
Oczywiście obsługa sali w śmiech.

Wchodzi skurcz-mi tematy kałowe i darcie japy.
Wchodzi relaksik-słyszę pytanie położnej, czy chce zobaczyć jak to wygląda bo oni widzą już główkę, a ona ma lusterko może mi pokazac. I D I O T K A.

Jakie pokazać, mam zobaczyć jak na żywca się rozrywam i zamiast parcia na kupkę pre na włosy dziecięcia? Stanowczo odmawiam.

Kotu każe tez nie patrzeć.
Wchodzi skurcz-pre, drę japę.

Wolna pielęgniarka zatyka mi japę mokrą szmatą.
Dobrze, że nie gałęzią.
Znów obsług się śmieje.

W chodzi kolejny skurcz-myślę koniec, muszę to zrobić bo wszyscy obiecują ze potem nie będzie bolało.

I siup. Normalnie jak z torpedy.

Myślałam, że dziecko tak wolno wychodzi.
Okazało się, że jak wyjdzie główka to potem jest tylko taki odgłos plasknięcia i dziecko jest.

Ja mokra, dziecko na pierś, z piersi, poszli z Kotem je zważyć, ból minął.

Nie, bo ktoś mnie kuje tam gdzie zawsze wydawało mi się, ze nie mam tyłka i naciska brzuch.
Kota nie ma ja nadal wierzgam nogami, a gine mi każe znów przeć.
Bardziej boli naciskanie na brzuch.
Potem zszywano.
Zwlekam się z pomocą na podstawione łóżko.
Kot stoi i płacze...

Co mnie bolało po porodzie?
Najbardziej gardło, potem zakwasy w rękach od napierania na drążek, potem stopy.
Fakt, ze w tym samym dniu łaziłam po korytarzu i wzięłam prysznic.
Wiem jak wygląda cięcie cesarskie, bo takie mi kiedyś zafundowali lekarze w Pl robiąc ze mnie świnkę doświadczalną-dochodzi się dłużej, znacznie dłużej.

Kobiety rodzą w ten sposób od pokoleń, ale ja więcej razy nie chce.
Następne mroźniaki chce urodzić spokojnie i bezkałowo.

Jeśli ktoś reflektuje jego wola. To był mój opis jak przez to przeszłam.
Jak się czytam to widzę, że komicznie.
Może w takiej formie jest to bardziej do zapamiętania i przeżycia.

No to lecę do mojego Lwiątka.
Dziś ostatnia noc w szpitalu-jutro zaczynami prawdziwe życie, do którego od razu muszę nastawić się z humorem aby przetrwać.

Buziole dla wytrwałych


widok z pierwszego pokoju na koniki


pierwsze zdjęcia Raszka

Zachód słońca w obecnym pokoju

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Raphael i Padre Kot



Dwóch moich Męczyzn,
moje dwie miłości,
mój cały świat.

Wykorzystując chwilę, uzyskałam zgodę na publikacje już oficjalnego zdjęcia obydwu.
Oto Padre Kot z pierworodnym następcą Tronu Belgowa Raphaelem Rasz-em D.

Obydwaj odpoczywają po męczącym porodzie.
Raphael pojawił się na świecie 31 lipca o godzinie 8.36


Pierwsze zdjęcia - 20 minuta życia


1 dzień



ps.
Jak się już trochę ogarnę, opiszę wszytko.
Uprzedzam aby nie czytały tego wpisu osoby o słabych nerwach, bo będzie lała się krew, ginekolog zostanie zdegradowany, Kot pobity nogami a w szpitalu belgijskim do dziś słychać wrzask tamtego magicznego poranka.
Czyli będzie cała prawda o porodzie naturalnym.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...